czwartek, 29 listopada 2007

Rakim - The 18th Letter



Co sądzicie o produkcji na której możemy znaleźć niebywałe rymy połączone z bitami stworzonymi przez gigantów rap produkcji? Jakie macie odczucia gdy na krążku znajdziecie wybitną zabawę słowem oraz porównania wbijające człowieka w ziemię? O jednej z tych płyt, którą przedstawię wam szerzej (dosłownie za moment) Chuck D wypowiedział już w znanych przez każdego słuchacza rapu magicznych sześciu słowach: „Once again, back is the incredible”. Jakże trafne spostrzeżenie zaserwował nam Chuck D. Miał rację, ponieważ rzadko spotyka się płytę która zawiera te wszystkie składniki, a na dodatek złączone są idealnie w jednolitą całość jako barwna, soczysta kompozycja.
Zapewne większość czytających już wie jaki album mam na myśli. Dodam jeszcze, że został wydany pod szyldem: Universal Records w listopadzie 1997 roku.

Rakim po pięciu latach nie obecności na scenie, tym razem już samotnie (bez Erica B.) wkracza z albumem: The 18th Letter. Album zadziwił pozytywnie wielu krytyków. Nikt nie spodziewał się, że artysta po tak długiej nieobecności zaskoczy nas produkcją na poziomie i jak przystało na „The Master of Lyrics” pokaże na jaki liryczny poziom można się jeszcze wspiąć. Wkład muzyczny włożyły w krążek takie postacie jak m.in. Dj Premier, Dj Clark Kent, Pete Rock czy też Nick Wiz. Warstwa muzyczna jest ciekawie zaaranżowana, usłyszymy kawałki z nutką jazzu (When I'm Flowin produkcji Pete Rocka), spokojne (It's Been a Long Time Dj’a Premiera czy też melancholijny kawałek The Mystery, Who Is God ).

Dzięki Rakimowi warstwa liryczna w piosenkach poszła ostro w górę. Album „Paid In Full” zmusił innych artystów do większego wysiłku pisząc teksty. Więc co możemy się spodziewać gdy na scenie rapowej ukazał się solowy album „The Mastera”?
Zabawa słowem jak już przystało na Boga Liryki jest niesamowita. Rakim to typ rapera który wśród skomplikowanych rymów potrafi umieścić trafne metafory, ciekawe porównania, również i własne przemyślenia filozoficznie.
Ciekawym elementem płyty jest kawałek: „New York (Ya Out There)”. Dj Premier stworzył bit idealnie odzwierciedlający realia miasta, dość twardy z małą ilością sampli. Oczywiście bit nie stworzył całej atmosfery. Zabiegi liryczne w które Rakim wplątał opis miasta (Jak sam tytuł wskazuje, Nowego Jorku) utworzyły moim zdaniem najlepszy utwór na albumie.
„Ra” w wielu utworach ukazał piękną zabawę słowem, wywyższając swoje umiejętności a przy tym wracał do poprzednich produkcji wydanych z Ericiem Barrierem. Bardzo spokojne i płynne flow dobrze komponuje się z bitami, ciekawy głos i akcentowanie końcówek wyrazów to kolejna zaleta artysty. Czasami jednak mam wrażenie że za mało daje emocji do utworów. Rymy podwójne w tekstach to dla Rakima chleb powszedni, tak samo jak i wewnętrzne nie wspominając o krzyżowych.
Pisząc o The 18th Letter nie można zapomnieć o klasycznym bicie Guess Who's Back (Singiel promujący płytę) produkcji Clarka Kenta.
Album zawiera również dysk drugi zatytułowany „The Book of Life”, na nim to znajdziemy największe hity Rakima jeszcze zza czasów tworzenia w duecie z Ericiem B.

Przesłuchując pierwszy raz, uznałem ten album za nic specjalnego. Dopiero po kolejnych przesłuchaniach zauważyłem, to spokojne, nie naganne flow, charakterystyczny i unikatowy styl połączony z wybitna liryką. Całość stworzyło wyszukaną produkcję, którą stworzyły nie tylko same bity czy liryka rapera, lecz na sukces złożyło się o wiele więcej czynników.

The 18th Letter to kolejny przypadek wędrujący do mojej galerii klasyków pod hasło: „Trueskool pełną gębą”. Polecam krążek każdemu. Na zakończenie chciałbym dodać jedną mała sugestię. Otóż, gdy przesłuchacie album i okaże się niczym szczególnym, to przesłuchajcie ją raz kolejny a gwarantuję wam, że znajdziecie na pewno jakiś szczególny element.

poniedziałek, 26 listopada 2007

Blue Scholars - Bayani



Cieszę się bardzo gdy mam możliwość przesłuchania naprawdę wielkich pozycji wydanych w roku bieżącym. Wtedy to nabieram motywacji do przesłuchiwania kolejnych nowości i skupiam na tym większa uwagę. Niestety dość rzadko takie sytuacje mają miejsce, co nie oznacza, że się nie zdarzają.
Wraz z nadejściem czerwca doznałem bardzo miłej niespodzianki, która strasznie zaskoczyła mnie i zapewne każdego słuchacza trueskoolu. Wtedy już wiedziałem, że mam do czynienia z niebywałą produkcją, pełną świeżości i magii.
„Bayani” to krążek grupy Blue Scholars, złożonej z Sabziego (beat makera) i Geologica (wokal). Został wydany w czerwcu 2007 roku pod szyldem Massline / Rawkus. Dla każdego tzw. Trueskoolowca już po pierwszym przesłuchaniu ten album stał się bez wątpienia numerem jeden tego roku, być może i klasykiem.

Pierwsze co rzuca się w ucho to warstwa muzyczna krążka. Sabzi zaserwował nam „produkt pierwszej klasy„. Wiele oryginalnych sampli wkomponowanych w głębokie bity stworzyły piękną, ekspresyjną mieszankę. Usłyszymy elementy folku, mnóstwo dźwięków pianina, czy tez sekcji dętej. Wszystko to stworzyło eksperymentalną, soczystą mieszankę dźwięków przyjemnych dla ucha. W połączeniu z liryką Geo mamy przed sobą piękny rap z pozytywnym przesłaniem.
Geologic na "Bayani" zaprezentował wszystkim dość sztywne flow, idealnie komponujące się w muzykę. Płynie po bicie swobodnie, akcentując ostatnie głoski, oraz pokazując dobrą dykcję. Bardzo ciekawy i oryginalny wokal dodaje jeszcze więcej pikanterii do albumu.
Możemy powiedzieć, że „Bayani” to przekaz pozytywnej energii, filozofii życia ucząca nas patrzeć na świat z innej perspektywy.
Liryka to główny poza muzyką element płyty, ciekawe i trafne porównania, wybitne wręcz metafory zmuszają nas do przemyślenia niektórych spraw. W piosenkach Geologic podejmuje szeroką tematykę. Mówi o wolności, miłości („Still Got Love”), lojalności („Loyalty”), porusza temat stosunków między ludzkich („The Distance”), odnosi się do Boga („Opening Salvo”). Odnajdziemy również wersy mówiące o innych rap artystach, a co najważniejsze, wszystkie te zabiegi wplątane są w ponad przeciętne i bardzo wyszukane rymy.

Każdy słuchacz, poszukujący nietypowych a zarazem ciekawych brzmień, połączonych z bardzo dobrą liryką z pozytywnym przekazem, odnajdzie na tym krążku cos dla siebie. Osobiście powiem szczerze iż zakochałem się w „Bayani”. Przesłuchałem go nie zliczoną ilość razy, za każdym przesłuchaniem odnajdując co róż to nowe elementy budujące tą wspaniałą atmosferę i filozoficzny przekaz.

niedziela, 25 listopada 2007

2pac - Don Killuminati 7 Day Theory



Przyszła pora na album znany praktycznie każdemu słuchaczowi rap muzyki. Dla wielu osób to klasyka jakich mało a czasem nawet obiekt kultu. Dla pozostałych to bardzo dobry album być może i najlepszy w dorobku Lesanea Parisha Crooksa znanego bliżej pod pseudonimem Tupac Shakur. „Don Killuminati 7 Day Theory” to wytwór pracy pochodzący z Death Row Records, Suge Knighta. Już pod pseudonimem Makaveli, 2pac stworzył naprawdę ciekawy krążek, w dość ponurej atmosferze, poruszając często kwestie religii, odwołując się we wielu utworach do samego Boga. Po względem muzycznym album wygląda okazale. Wiele sampli wykorzystanych w piosenkach w połączeniu z głębokim bitem serwuje nam ciekawą mieszankę, odpowiadającą gustom każdego słuchacza, nawet tego najbardziej wymagającego. Mamy na krążku wolne, melancholijne utwory jak: „Krazy” czy „Hold Ya Head”, znajdziemy również mroczne („Hail Mary”) jak i bardziej dynamiczne („Toss It Up” i „Me and My Grilfriend” – przypominająca klimaty latynoskiej muzyki).
Bez wahania mogę powiedzieć, że jest to w karierze Tupaca najlepszy krążek pod względem techniki składania rymów. Rzadko się zdarza by któryś album z kolei a w przypadku naszego głównego bohatera album szósty okazał się najlepszym w karierze. Niestety w tej kwestii jest wiele podzielonych zdań ponieważ większa część uważa, że miano „najlepszej” należy się: „All Eyez On Me”.
Technika składania rymów jak już wcześniej napisałem na 7 Day Theory przewyższa inne płyty. Znajdziemy w utworach wiele rymów wewnętrznych a nawet kilka podwójnych. Odnajdujemy tutaj niesamowitą charyzmę oraz wyrażanie uczuć, zresztą tak samo jak na pozostałych produkcjach Tupaca, jest to z pewnością jego największy atut. W piosenkach beż żadnym problemów jesteśmy wstanie wychwycić jakie emocje w tym czasie kierowały Shakurem. Flow jest dobre, choć nie jest jego największym atutem tak samo jak i liryka. Momentami można było usłyszeć lekkie problemy z wychwyceniem rytmu, choć na szczęście jest to trudne do wychwycenia. Podoba mi się natomiast wokal oraz dykcja. Największą zaletą płyty jest idealne oddanie mrocznej atmosfery, atmosfery grozy. Polecam ją gdy mamy zamiar zagrać w grę stworzoną na podstawie horroru. Klimat będzie wprost idealny.

Ogółem album „Don Killuminati 7 Day Theory” uważam za bardzo dobrą produkcję, jest obowiązkową lekturą dla każdego słuchacza rapu. Niestety do mojej galerii klasyków nie wchodzi, co nie znaczy że nie warta jest polecenia.

sobota, 24 listopada 2007

X-Clan - XODUS - The New Testament



W maju 1992 roku w wytwórni Polygram Records pojawił się kolejny wielki tytuł, który niestety dla wielu Polaków jest całkowicie jak do tej pory nieznany. Drugi album X-Clanu: „XODUS - The New Testament” porusza jak i poprzedni krążek („To the East, Blackwards”) kwestie polityczne, oraz afro centryczne. X-Clan to grupa złożona z czterech osób: Grand Architect Paradise, Grand Verbalizer Funkin-Lesson Brother J., Lumumba Professor X The Overseer i The Rhythm Provider Sugar Shaft.
Nazywam ich „Public Eremy w formie łagodniejszej”, ponieważ z pewnością nie wypowiadają się w kwestiach politycznych aż tak bezpośrednio jak wyżej wymieniona grupa, choć kawałek: „F.T.P.” może trochę nas wyprowadzić z tego kierunku myślenia.
Wielkim atut płyty to warstwa muzyczna. Bity są bardzo dynamiczne a w połączeniu z elementami jazzu oraz soulu ciekawie komponują się wraz z flow Brother J’a o którym to powiem trochę później. Jak na rok 1992 możemy śmiało powiedzieć że jest to płyta bardzo odważna w której mnóstwo eksperymentowano z dźwiękami. Możemy usłyszeć wiele ciekawych przejść i dość twardych bitów.
Professor X nie zawiódł nas i na tym krążku. Filozoficzne spostrzeżenia kieruje do nas tak samo jak to robił na: „To the East, Blackwards”, często powtarzając: „To the east my brother to the east”. Wytycza słuchaczom nowe ścieżki życia, przekazując wiele spostrzeżeń, które z pewnością mogą nas zaskoczyć.
„XODUS - The New Testament” nie była by taka magiczna płytą gdyby nie sam Brother J. Jest to artysta obdarzonym ciekawym głosem, miękkim flow. Po bicie płynie bardzo dobrze, jego dynamika szczególnie daje znać w piosence: „Ooh Baby”. Niestety jego flow nie jest aż tak dobre jak CL Smooth’a czy Del Tha Funkee Homosapien. Każdy raper ma swój atut. Jeśli nie jest to flow to mogą być liryczne umiejętności, jeśli nie liryczne umiejętności to dykcja a jeśli nie dykcja? Akcentowanie i tak właśnie jest w przypadku Brother J’a. Akcentuje wyśmienicie (oczywiście nie każdemu może się to podobać), przeważnie dwie lub trzy ostatnie głoski. W tekstach dość skomplikowanych lirycznie istnieją świetne moim zdaniem formy przekazu, co sprawia, że ta płyta jest wyjątkowa. Jak już wcześniej zostało powiedziane, X-Clan porusza tematy afro centryczne i polityczne, czasami w sposób poważny choć i zdarzają się humorystyczne teksty typu "I hear some niggas talking 'bout they'll paint the White House black" (w wolnym tłumaczeniu: „Słyszałem jak pewni czarnoskórzy ludzie mówią o tym że chcą pomalować Biały Dom na czarno”). Miękkie flow J’a dobrze współgra z bitami, więc gdy doda się do tego wszystkiego akcentowanie to wychodzi bardzo ciekawa kompozycja.
Na płycie znajdziemy również ciekawe zabawy słowem, niestety już nie w takiej ilości i nie tak imponujące jak to jest z płytami Trueskoolowych artystów czy tez grup.
Płyta: „XODUS - The New Testament” wkracza jak i „Mecca and the Soul Brother” do mojej galerii klasyków, choć może półkę niżej.

czwartek, 22 listopada 2007

Pete Rock & CL Smooth - Mecca and The Soul Brother



Gdy zamierzam przesłuchać kolejny raz legendarną już płytę, genialnego producenta Pete Rocka i równie genialnego rapera CL Smootha, zawsze na myśl przychodzi mi jedno pytanie. Czy kiedykolwiek światło dzienne ujrzy równie dobra płyta? Z niesamowitym jazzowym klimatem, pełna świeżości, zarazem będąc bardzo ambitną produkcją pokazująca już wtedy nad przeciętne umiejętności obydwu postaci.
„Mecca and the Soul Brother” bo o tej płycie jest mowa, wydana została pod szyldem: Elektra w 1992 w tzw. „Złotej Erze Rapu”. Album zawiera 16 bardzo dopracowanych technicznie piosenek z elementami jazzu oraz soulu. Wystarczy przesłuchać kilka losowo wybranych utworów by uświadomić sobie, że mamy do czynienia z nad przeciętną produkcją. Do tej pory nie chce mi się wierzyć, że Pete Rock na początku lat dziewięćdziesiątych potrafił zrobić tak wyraziste bity, łączące różne style, utwardzając w ten sposób kolejną drogę. Drogę zapoczątkowaną przez Erica B. i Rakima wraz z nadejściem „Paid In Full”.
Warstwa muzyczna jest dopracowana w najmniejszych szczegółach. Tempo narzucone w utworach nie przeszkadza słuchaczowi w delektowaniu się każdym kawałkiem. Główną i moim zdaniem najważniejszą zaletą tej płyty to łączenie elementów jazzu, soulu w ciekawie złożone kompozycje oddające całkowicie tematykę krążka. Co można dodać więcej? Może to, że „Mecca and The Soul Brother” to majstersztyk w wykonaniu Pete Rocka, oczywiście mam na myśli warstwę muzyczną.
Piękna zabawa słowem – To zdanie zawsze mi się ciśnie na język. CL Smooth zadbał o to by zadziwić nawet najbardziej wymagającego słuchacza. W piosenkach pojawia się mnóstwo trafnych metafor nie jednokrotnie w otoczce rymów wewnętrznych a nawet podwójnych. Po przesłuchaniu: „Return of the Mecca” czyli pierwszego utworu z płyty, można, a nawet trzeba stwierdzić to iż flow CL Smootha jest bardzo dynamiczne. Z przesłuchaniem kolejnych tracków tylko utwierdzamy się w tym przekonaniu. Jest to bardzo miękkie flow które komponuje się bardzo dobrze z bitami Rocka, momentami w kawałkach CL niespodziewanie przyspiesza, a czasami zwalnia i rapuje dość powoli jak np. w „The Basement”. To tylko pokazuje różnorodność rapera i jego kreatywność.
Na krążku oprócz dwójki głównych bohaterów możemy usłyszeć również: Heavy D., Robo-0, Grap & Dida w utworze Pt.: „The Basement” oraz Grand Pube w „Skinz”.

Osobiście uważam, że „Mecca and The Soul Brother” jest dziełem sztuki jakich brakuje na scenie rapowej. Rzadko spotyka się tak dopracowane krążki po względem produkcji jak i pod względem warstwy lirycznej. Ciekawa kompozycja a zarazem odważna jak na początki lat dziewięćdziesiątych.

Dziś, bez wahania mogę powiedzieć, że bez zastanowienia dodam ten krążek do własnej galerii klasyków, która nierozłącznie wraz ze mną podróżuje w kulturze Hip Hop‘owej.

Rakim





Jest 28 stycznia 1968 roku, na przedmieściach Nowego Jorku w dzielnicy Wyandanch, na Long Island potocznie nazywanej: „Crimedance”, przyszedł na świat William Michael Griffin Jr. Młody William z każdym dniem starał się przyjmować do świadomości lekcje dane przez rodziców, był bardzo inteligentnym chłopcem lubiącym książki oraz sport. Gdy po raz pierwszy ujrzał mecz football’owy zakochał się w tej dyscyplinie, w szkole średniej został nawet kapitanem drużyny. Rodzina zakorzeniła w nim miłość do muzyki z którą miał styczność już od dziecka, a w szczególności do Jazz’u. Matka Cynthia na co dzień śpiewała, a jego ciotka Ruth Brown była słynną wokalistką R&B w latach 50’tych. Jednym z ważniejszych wydarzeń w życiu Williama juniora, było wstąpienie do: „The Nation of Gods and Earths” gdzie przybrał imię: Rakim Allah. Rodzice wychowali go na bardzo ambitnego i odpowiedzialnego chłopaka, lecz czy tak naprawdę wiedzieli, że w przyszłości zostanie on legendą Hip-Hop’u? I będzie miał w swoim dorobku jedną z najbardziej wpływowych płyt w historii tej muzyki?
Rakim w bardzo młodym wieku wkroczył na rap scenę tworząc jako: Kid Wizard, wraz z Teddy Tuff’em grupę Almighty Force, która niestety rozpadła się, lecz ”RA” nadal szukał rozwiązań, nadal ćwiczył liryczne umiejętności, chciał na dłużej pozostać w tym nurcie,

W tym samym czasie, także w Nowym Jorku, ( Elmhurst, Queens) dorastał Eric Barrier. Już od najmłodszych lat miał do czynienia z muzyką i wiązał z nią przyszłość. Zarażony przez rodziców muzyczną pasją, ćwiczył przez całe dnie grę na trąbce i gitarze. Dopiero w szkole średniej odkrył prawdziwe powołanie, jakim był Dj’ing. Po pewnym czasie został Dj’em w stacji radiowej: WBLS, gdzie zaczął rozwijać własne umiejętności i poznał przyszłego współpartnera.

Co doprowadziło do stworzenia w 1985 roku, pierwszego w historii a zarazem tak wspaniałego duetu?
Otóż Rakim’a i Eric’a B. połączyła wspólna muzyczna pasja. Chęć tworzenia czegoś jedynego w swoim rodzaju, różniącego się od tych piosenek puszczanych w rozgłośniach radiowych oraz wytyczenie całkiem nowego szlaku w rapie, pełnego wyrafinowanych dźwięków, wyszukanych tekstów, słowem, bardzo ambitnej i inteligentnej sztuki tworzenia.
W końcu pojawił się ich wspólny singiel: „Eric B. Is President” ( na drugiej stronie winylu: „My Melody”), w pierwszym utworze wykorzystano sample z piosenek takich artystów jak: James Brown ( „Funky President”), Fonda Rae ("Over Like a Fat Rat"). Wydając go nikt się nie spodziewał takiej niesamowitej reakcji fanów. Tym sposobem duet został znakiem firmowym 4th & Broadway. Kolejnym singlem okazała się piosenka Pt: „I Ain’t No Joke” i „I Know Sou Got Soul” z samplami wziętymi z utworów James’a Brown’a, następnie pojawił się singiel: „Paid In Full”, który tak jak wcześniejsze zapisał się do kanonu muzyki rap.
7 lipca 1987 roku, ujrzała światło dzienne, debiutancka płyta: „Paid In Full” wydana przez 4th & Broadway, w którą włożył wkład sam Marley Marl. Płyta okazała się strzałem w dziesiątkę. Dzięki wkomponowaniu w piosenki elementów Soulu, Funku, Jazzu z dość ciężkim brzmieniem, połączona ze spokojnym i bardzo płynnym flow Rakim’a, album stał się klasykiem i znakiem firmowym duetu i wytwórni. W końcu spełniły się marzenia o płycie przepełnionej wyszukanymi rymami, pełnymi metafor, dopieszczonej od strony technicznej, lecz nie złagodziło to apetytu na wydawanie kolejnych produkcji. Rok później, dokładnie 25 lipca, pojawił się drugi album, zatytułowany: „Follow The Leader” w którym to nadal poruszano się wśród elementów: Soulu i Funku, ale już pod znakiem MCA Records.
Rok 1990 przyniósł kolejne dzieło: Let the Rhythm Hit ‘Em, a dwa lata później przyszedł czas na: „Don’t Sweat the Technique”.
Album: „Don’t Sweat the Technique” niestety okazał się ostatnim w dorobku słynnego duetu, uwieńczył ponad 7 lat ciężkiej pracy. Trzeba przyznać, że duet zapisał się złotymi literami w historii Hip-Hop’u, doprowadzając go do obecnej formy, mimo iż ich brzmienie mogło wydawać się na pozór przestarzałe.
Jedną z przyczyn rozwiązania współpracy między obojgiem artystów jak i wytwórnią, były różnice zdań na temat solowych produkcji jak i sprawa kontraktów.
Po wydaniu ostatniego albumu Rakim nagrał piosenkę dla ścieżki dźwiękowej filmu Pt: „Gunmen” w roku 1993. Natomiast Eric Barier odszedł z wytwórni i utworzył własny label: 95th Street Records.
Na pierwszy solowy album, Rakim musiał czekać aż 5 lat wtedy to za sprawą Universal Records wydał płytę: „The 18th Letter” wraz z dodatkowym dyskiem: „The Book of Life” zawierającym największe hity zza czasów duetu. 4 Listopada 1997 roku, pokazał, że nadal jest w wyśmienitej formie, tworząc wraz z takimi producentami jak: Dj Premier, DJ Clark Kent, Pete Rock, wspaniałą produkcję, pełną nieszablonowych wersów w których zawarł wiele dokładnie przemyślanych myśli, oczywiście wkomponowanych w bardzo skomplikowane rymy. Idealnym przykładem może być utwór: „New York (Ya Out There)” produkcji, Dj’a Premiera. Na solowym debiucie także znalazło się to piękne, swobodne flow, do którego byliśmy przyzwyczajeni na wcześniejszych albumach.
Na singlu: Guess Who’s Back, (produkcji Dj Clark’a Kent’a), promującym płytę, możemy się dowiedzieć w jakiej formie jest nasz główny bohater:

“Hip-Hop's embedded, before I said I wouldn't let it
But me and the microphone is still magnetic”
Lub:
“with the great God from Egypt manifest was write rhymes
align with the stars, I come back to bless the mic”

The 18th Letter okazała się wielkim dziełem w karierze Rakima, no i bardzo dobrze została przyjęta przez fanów i krytyków muzycznych. Produkcja dopieszczona pod względem lirycznym, jak i pod względem dźwiękowym, pokazała, że Rakim nadal nie stracił tej formy z czasów współpracy z Ericem B. 2 lata po wydaniu: „The 18th Letter” przyszła pora na kolejny solowy album zatytułowany: „The Master” (data wydania: 30 listopad 1999 r.). W produkcję płyty zaangażowali się: DJ Premier, Ron Lawrence, Jaz-O, Clark Kent, Big Jaz, niestety krążek nie otrzymał takich dobry recenzji jak poprzednik.

Kolejne lata dla Rakim’a Allah’a były dość ciężkimi latami w jego karierze. W 2000 roku podpisał kontrakt z wytwórnią Dr. Dre - Aftermath. Zaczął pracę nad nowym albumem „Oh. My God” i pojawiał się gościnnie, na produkcjach innych artystów. Gościnnie wystąpił w piosence: „Addictive” Truth Hurts i na „The Watcher Part 2” Jay’a-Z. Prace nad albumem stały w miejscu i data wydania produkcji przeciągała się o miesiące. W skutek różnicy zdań między Rakiem a Dr. Dre, opuścił szeregi Aftermath Entertainment. Po wydarzeniach związanych z Aftermath udało się mu podpisać umowę z Dreamworks Records, lecz długo nie nawiązał współpracy z labelem. Wkrótce po podpisaniu kontraktu, Dreamworks rozwiązało umowę. Rok 2004 przyniósł kolejne pomysły: Rakim rozpoczął pracę nad „Seventh Seal”, co strasznie ucieszyło wszystkich fanów, niestety data wydania produkcji non stop jest przekładana i płyta w naszych domowych kolekcjach nie pojawiła się po dziś dzień, miejmy nadzieję, że „Seventh Seal” ujrzy światło dzienne w najbliższym czasie i Rakim zaskoczy nas tą samą świeżością, jaką zaskoczył nas na wcześniejszych płytach.
Miejmy nadzieję, że wraz z przyjściem:, „Seventh Seal”, będziemy mogli przytoczyć kolejny raz, już słynne słowa Chuck’a D, odnośnie płyty „The 18th Letter”:

„Once again, back is the incredible”


Rakim to z pewnością osoba mająca znaczny wkład w rap, bardzo ceniona wśród fanów jak i wśród krytyków. Z pewnością jego dokonania wraz z Eric’iem B wytyczyły nową drogę w rapie, i przetarły szlak w liryce młodszym pokoleniom. Postać Rakima jak i jego dawnego współtowarzysza Erica B. pojawia się często w piosenkach dużej liczby artystów.
Krs-One w najnowszej produkcji „Hip-Hop Lives” nagranej w duecie z Marley’em Marl’em w piosence: „Over 30” wspomina o albumie „Paid In Full”, Prozack Turner na debiutanckiej płycie: „Bangathon” w piosence: „I Wanna Go Home” wspomina o słynnej już piosence „My Melody” także z debiutanckiego krążka duetu. 50 Cent również pamięta o twórczości Rakima - w piosence „Hate It or Love It” możemy usłyszeć takie zdanie:

„Daddy ain’t around, probably out comitting felonie/ my favorite rapper used to sing Ch-Check out my melody”.

Do jednego z największych fanów “The Master’a” zalicza się Nas, często w swoich piosenkach nawiązywał do twórczości „Ra”. Na płycie: Street’s Disciple możemy usłyszeć piosenkę: „U.B.R. ( Unauthorized Biography of Rakim)” dedykowaną właśnie William’owi. Raekwon, członek Wu-Tang Clan’u także napisał piosenkę: Pt: „Rakim Tribute”, także 2pac poświęcił krótką chwilę w utworze Pt: „Old School” by oddać mu należytą cześć.

Co sprawiło, że William Michael Griffin wszedł do kanonu lektur obowiązkowych każdego, kto się, choć trochę interesuje kulturą Hip-Hop’ową?. Co sprawiło, że wielu raperów młodszego pokolenia, począwszy od 2pac’a, po Gang Starr chyliło ku niemu czoła?
Wielu artystów, zarówno mainstreamowych, jak i undergroundowych ma wielki dług wdzięczności względem Rakim'a. To właśnie on przetarł szlak liryce używając wyszukanego słownictwa, bardzo trafnych porównań, i metafor, a przy tym umieścił to wszystko w otoczce skomplikowanych, wewnętrznych, podwójnych a nawet poczwórnych rymów. Jako pierwszy zaczął płynąć po bicie, dokładnie, swobodnie, nie spiesząc się. Była to z pewnością odmiana, gdy wszyscy byliśmy przyzwyczajeni do „wydzierania” się do mikrofonu, Rakim pokazał nam kolejna odmianę tej sztuki, zwaną rap.
W końcu, twórczość William’a Michael’a Griffin’a została zauważona. W 2006 roku został laureatem prestiżowej nagrody: Hip-Hop Honors, nadawanej przez Vh1 i dołączył do grona takich osobistości jak: Dj Kool Herc, Afryka Bambaataa, Krs-One, Big Daddy Kane, oraz wielu wielu innych. Stacja MTV uznała płytę „Paid In Full” za najlepszą płytę w historii rapu.

Kończąc chciałbym przytoczyć słowa Rakima, udzielone w jednym z wywiadów, które podsumowują całą twórczość artysty:

“I guess I guess it's my words man, yaknahmean?
Just my words, and, if people remember my words they'll remember me forever”