wtorek, 18 grudnia 2007

Rodzaje Rymów

Zapewne wielu ludzi głowiło się nad tym jak rozróżnić świetnych tekściarzy od tych mniej dobrych. Jakie oni wykorzystują rymy w swoich tekstach i co tak naprawdę sprawia, że cały ten tekst jest jednym wielkim dziełem sztuki. Poniżej znajdziecie kilka rodzajów rymów z którymi często spotkacie się w tekstach przeróżnych wykonawców. Dla każdego rodzaju rymu jest podany przykład.

Rym: Prosty
(Łona – Helmut Rura/Łona)

W końcu jesteś takim niezawodnym sprzętem
Prawie wszystko da się naprawić śrubokrętem


Rym: Krzyżowy
(Rakim – Guess who’s Back/Rakim)

In time no one can seem to blow your mind as far as this
To find you'll need philosophers and anthropologists


Rym: Wewnętrzny/Wielokrotny
(Blackalicious – 4000 Miles/The Gift Of Gab)

Underground or overboard overlord oh my lord
More remore pure sonic over joy sworn for shorts


Rym: Podwójny
(Jobix - Skandale feat. Pan Wankz/Pan Wankz)

Skandalicznie trudno jest utrzymać fason
Kiedy nagle wszyscy są czarni jak BurkinaFaso


Rym: Potrójny
(Tech N9ne - Here Comes Tecca Nina/Tech N9ne)

I'm talkin' about foes and I'm talkin' bout fans and kitties
I'm talkin' about hoes and I'm talkin' bout Kansas City


Rym: Poczwórny
(Tech N9ne - Here Comes Tecca Nina/Tech N9ne)

They call me Tecca Nina, that be my nick name
I often wreck arenas, most of em chicks man


Chciałem przytoczyć tylko pewne przykłady takich rymów. Oczywiście w tekstach czasem rymy mogą wystąpić w zupełnie innym ułożeniu a nawet łączone co wcale nie zmienia faktu, że nadal to jest ten sam rodzaj rymu.

niedziela, 16 grudnia 2007

Czym byłby Rap bez rymów ?



Gdy spoglądamy w tył i cofamy się o dobrych kilkadziesiąt lat w wstecz , porównując to co obecnie możemy usłyszeć z utworami z początków lat 80’ych to zauważymy znaczną różnicę. Biorąc pod uwagę warstwę muzyczną (bity, sample) jak i tą drugą, czyli warstwę liryczną (rymy, teksty, itp.). Musimy jednak zapamiętać jedną bardzo ważną kwestię. Otóż, wraz z nadejściem pewniej ewolucji, zmiany w rapie nie rozłącznym elementem jej jest osoba, osoba która to zapoczątkowała, prowodyr.
Liryka to nie rozłączny element hip hopu, towarzyszy już od samego początku powstania tej niesamowicie różnorodniej i dynamicznej kultury. Wciąż się rozwija, przybiera różnorodne formy, czasami wręcz zaskakująco spontaniczne, a co najważniejsze to, to, że teksty nie były ograniczone żadną barierą. Każdy, bez względu na wiek mógł i nadal może pisać na dowolny temat, gdzie tylko chce i w dowolnej formie. Jedynie potrzebuje kawałek kartki i długopis, czy tez pióro, w każdym razie cokolwiek co nadaje się do pisania (no i trochę wyobraźni).
Wróćmy jednak do początku, do czasów gdy rap wtedy znany bardziej pod nazwą: Mc’ing jako zarodek rozwijał się wśród kultury Afro-amerykańskiej, a słynna gra The Dozens powoli ludności nie wystarczała. Wiemy co z biegiem czasu miało miejsce. Nadejście Kool Herc’a. Afrika Bambaataa i ponad czasowa organizacja Zulu Nation, Grand Master Flash i jego „Wściekła Piątka”, Coke La Rock, Kurtis Blow, Sugarhill Gang, Grandmaster Caz jako pierwszy Dj a zarazem raper, itp. Można wymieniać w nieskończoność, lecz po co to wszystko?
Każda z wymienionych wyżej postaci zapoczątkowała rap a co z tym idzie i rozwój liryki.

Nie rozłącznym elementem każdej imprezy, która odbywała się w miejskim parku, bulwarze czy też w dyskotece był tak zwany Mc (Master of Ceremony). Zadaniem głównym tejże osoby było rozruszanie aż do szaleństwa tłumu bawiącego się przy bitach narzucanych przez DJ’i. Ciągłe krzyki, slogany, krótkie i proste w budowie (rymowane) zdania nadawały pikanterii, dodawały siły na kolejne godziny tańca. Przy tym stanowiły ciekawy i efektywny dodatek do puszczanych podkładów. Można powiedzieć, że tak wyglądały początki liryki w rapie, kto by przypuszczał, że z takich banalnie prostych rymowanek, rymy wzbiją się na same szczyty.

Mówiąc o liryce nie można przeoczyć ważnego pojedynku na słowa pomiędzy Bussy Bee Starskim i Kool Moe Dee. Ten pierwszy potrafił publiczność doprowadzić do szaleństwa, zmuszał do nieprzerwanej zabawy, ciągłych krzyków. Wypływały z jego ust proste, często zapożyczane od innych artystów ale jakże skuteczne rymy. Ten drugi, Kool Moe Dee wtedy jeszcze nie znany na rap scenie pokazał podczas imprezy prowadzonej przez Bussy’ego, gdzie tak naprawdę znajduje się jego miejsce. Dla publiczności występ Kool’a okazał się zupełną nowością no i wzbudził nie lada podziw. Sam Krs-One mówiąc o pojedynku pomiędzy raperami wspomniał, że gdyby Kool Moe Dee nie wygrałby tego zmagania to po dziś dzień kawałki rozpoczynałyby się od „bom di di bom di beng di beng didi didi”. Niestety cały czas mam wrażenie iż Kool Moe Dee jest mało docenianym raperem, który w moim mniemaniu jest postacią mającą największy wpływ na rozwój liryki.
Już na początku lat 80’ych Kool rozwijał sztukę zabaw słownych wcielając co róż to nowe zabiegi m.in. tzw. Cliff Hanger. Zabieg w którym to raper nie kończy myśli przewodniej wraz z końcem wersu, tylko na samym początku następnego. Mylnie przypisywany jest Rakimowi.

Kolejnym ważnym etapem w liryce była w polskim tłumaczeniu „Wiadomośc” (The Message), utwór Granmdastera Flasha i The Furious Five. Utwór uświadomił słuchaczy, że rap może służyć nie tylko jako forma oderwania się od szarej, monotonnej rzeczywistości, ale także może służyć jako idealny drogowskaz, przekazu rzeczy które dotykają na co dzień człowieka, tych bardziej poważnych. Oczywiście nie można powiedzieć, że jest to pierwszy taki utwór, ale on to odbił się największym echem wśród społeczności. „The Message” spowodował prawdziwą rewolucję. Raperzy zapragnęli buntu, coraz częściej w tekstach poruszali kwestie stanu życia, struktur politycznych. Mówiono o tym co prześladuje społeczność Afro-Amerykańską. Dziś możemy powiedzieć, że kawałek ten to kolejny etap rewolucji. Flash nie spodziewał się, aż takiego odzewu ludzi, a co z tym również idzie i rozwoju nowych styli, grup, raperów. Zapewne większość zapyta się: „Jak to, nowych styli?” Rap polityczny wtedy jeszcze całkowicie nieznany, eksplodował, wypuszczając na scenę rapową postacie, które w późniejszym czasie były wzorem dla wielu mieszkańców Stanów Zjednoczonych (przykładem grup poruszających kwestie polityczne może być znana wszystkim słuchaczom rapu Public Enemy, lub X-Clan a w obecnym czasie raper: Immortal Technique).
Z czasem na rap scenie pojawił się Gangsta Rap (pionierzy: Scholly D, Ice T). Wyróżniał się z pośród innych styli, radykalnymi tekstami, często nawołującymi do „wzięcia spraw we własne ręce”. Raperzy po dziś dzień piszą o strzelaninach, opisując trudne życie w gettach, po prostu przekazują słuchaczom pełne realia życia na ulicy.

O stylach można mówić w nieskończoność, jednak nie zapominajmy o raperach, którzy naprawdę przyczynili się do rozwoju liryki, podnosząc poprzeczkę o kolejne szczeble. Utrudniając a zarazem zmuszając innych artystów do większej pracy nad własnymi umiejętnościami.
Rakim to zapewne postać znana wielu słuchaczom. Zwany „Lirycznym Bogiem” pokazał w drugiej połowie lat 80’ych niesamowitą technikę składania rymów. „Paid In Full” to krążek naszpikowany świetnymi, skomplikowanymi tekstami, zawierający dziesiątki przemyśleń i nauk. Rakim miażdżąc rymami wewnętrznymi, podwójnymi pokazał nowe, ciekawsze oblicze tekstów.
Po ponad 30 latach panowania rapu poprzez rymy można poruszyć praktycznie każdy temat. Począwszy od ulicznej poezji w wykonaniu Nas’a czy tez Cormegi, poprzez opowieści o polu zielonych pomidorów, zakrzywionej czasoprzestrzeni Dr. Octagona i filozoficznych naukach Krs-One’a, aż do błyskotliwych spostrzeżeń serwowanych przez Jeru The Damaj’e. Zobaczmy, jak mocno ewoluowała liryka na przestrzeni kilkudziesięciu lat. Na początku dość proste rymowanki z czasem przekształciły się w piękne metafory, wcielone w rymy podwójne, potrójne, wewnętrzne a nawet i poczwórne!

Liryczni Poeci - Coraz częściej słowo to znajduje swoje zastosowanie w rapie. Trudno znaleźć takich poetów pośród gangsta raperów, choć i zdarzają się wyjątki. Przeważnie słowa te tyczą się tzw. Trueskoolowców. Artystów którzy często bawią się słowem, poruszają najróżniejsze tematy, zaczynając od miłości, stosunków między ludzkich, niestworzonych przygód aż do nauk, opowiadań o kulturze hip hopowej itp. Tak pokrótce możemy opisać Trueskool, barwny styl w którym znajdziemy wiele oddanych emocji, przesłań, często pozytywnych.

Musimy jednak patrzeć na teksty w bardzo obiektywny sposób. Bywa tak, iż niewiele osób ocenia piosenki głównie po tym jak bardzo jest złożony tekst, lub jak dużo zastosowano w nim zabiegów i na odwrót. Jaki przekaz w niej występuje, jakimi emocjami kierował się autor piosenki. Niestety trzeba to powiedzieć, słuchacze kierują się tylko bitem (choć są na szczęście wyjątki).
Często również bywa tak, że raper jest odrzucany przez słuchacza, ponieważ nam nie spodobał się właśnie ten bit, a to jest podstawowy błąd. Musimy się zwrócić uwagę na to co często jest pomijane. Jakimi raper kieruje się podczas nagrywania/pisania tekstu emocjami, przesłaniem czy też tym jak dopieszczone rymy znajdziemy w piosence. Porównajmy teraz dwa w sumie różne elementy liryki: Przekaz i Skomplikowana budowa tekstu. Idealnym przykładem mogą być dwie postacie, które przewodzą w swoich kategoriach. Z jednej strony wybitny liryk: Rakim - Człowiek potrafiący pisać strasznie skomplikowane teksty, często przepełnione różnymi zabiegami o których w ogóle nie zdajemy sobie sprawę. Z drugiej strony człowiek obdarzony darem przekazu, potrafiący zwrócić uwagę na ciężką sytuację wśród czarnej oraz latynoskiej społeczności, Sir Dyno. Jak wyglądają wasze oceny? Oczywiście obiektywne, nie kierując się tym kogo bardziej preferujecie. Mamy tutaj przykład dwóch geniuszy, a jednak całkiem różniących się od siebie. I jak w tej sytuacji wybrać tego największego? Każdy pewnie zastanawiał się nad tym. Mylnie wybierając do swojej top listy artystów bez zwracania uwagi na pewnie kategorie.

Gusta są różne. Często ludzie powtarzają, że o gustach się nie mówi, lecz nieraz sytuacje zmuszają nas do tego. Preferujemy inne style, jeden słuchacz uwielbia Gangsta Rap z bezpardonowymi, brutalnymi często przepełnione seksizmem tekstami. Drugi godzinami wsłuchuje się w opowiadania pochodzące rodem z ulicy (Stroytellingi). Równie dobrze inny słuchacz w tym samym czasie wkracza w krainy pozytywnych barw, nadających nowe, szerokie szlaki w rap kulturze. Widzimy w tym momencie jak wielka siła drzemie w tekstach z którymi bywa i tak, że utożsamiamy je z własną osobę.
Cieszmy się jednak tym, że dziś nie musimy wysłuchiwać piosenek gdzie raper zaczyna od słynnego: Bom Di Bom………

Nie jest to pewnie felieton, który będzie w pełni obrazował rozwój liryki w rap kulturze. To po prostu takie moje „małe przemyślenia” odnośnie jej właśnie. Zapewne może się znaleźć w tym tekście kilka błędów, a tym bardziej sprzeczność zdań z innymi czytelnikami.

niedziela, 2 grudnia 2007

Del Tha Funky Homosapien



Pora na przybliżenie wam sylwetki barwnej i dość charakterystycznej postaci na rap scenie. Artysta znany z tworzenia ambitnego rapu, dla wielu żywa legenda. Reprezentant alternatywnej sceny rapowej z Oakland.
Tam właśnie 12 sierpnia 1972 roku na świat przyszedł Teren Delvon Jones znany bliżej słuchaczom jako: Del Tha Funkee Homosapien.
Del nie miał trudnego startu, (porównując go do innych rap artystów). Początek kariery wiążę się z Ice Cube’em (mało kto wie, iż jest to kuzynostwo). Dzięki pomocy kuzyna nasz główny bohater dostał się do gangsta rapowej grupy Da Lench Mob, którą wkrótce opuścił. Opuścił szeregi składu ponieważ poszukiwał innej formy artystycznej, bardziej ambitnej i wszechstronnej od Gangsta Rapu, po to by rozwinąć skrzydła.
W roku 1991 przyszła pora na pierwszy solowy album: „I Wish My Brother George Was Here” nagrany w wytwórni Elektra (krążek nagrany także z pomocą Ice Cube’a). Album o funkowym brzmieniu odniósł znaczny sukces, głównie za sprawa singla promującego: "Mr. Dobalina". Jako 19 letni młodzieniec, Del zaserwował nam dobry album z ciekawymi spostrzeżeniami, luźnym, dynamicznym flow.
Drugi solowy album „No Need for Alarm” nagrany również pod szyldem Elektra lecz bez udziału Ice Cube’a okazał się przepustką umożliwiającą wkroczenie na nową ścieżkę rapu. Po krótkim czasie Del Tha Funky Homosapien stał się członkiem grypy Hieroglyphics (w skład której wchodzą: Souls of Michief, Casual, Domino i Pep Love). „No Need for Alarm” (wyprodukowana przez Domino) zawiera bardzo śmiałe, czyste dźwięki. Uważany jest za najlepszy album w dorobku artysty, dla wielu słuchaczy również za klasykę Oakland.
Hieroglyphics w 1998 roku wydali pierwszego long playa: „3rd Eye Vision” już pod szyldem własnej wytwórni Hieroglyphics Imperium.
Rok 2000 okazał się bardzo płodnym rokiem, ze względu na dwie produkcję. Pierwsza z nich: solowy album: „Both Sides of the Brain”, a druga to projekt stworzony przez Del’a, Dan the Automator’a i Kid Koala, nazwany Deltron 3030. Eksperymentalny projekt z kosmicznymi dźwiękami pokazał kolejne oblicze rapera poruszającego na krążku tematy podróży między galaktycznych, nowych technologii, zyskując w ten sposób nowe rzesze fanów.
Kolejne lata przyniosły nam „Future Development” (solowy album wydany w 2001 roku), „The Best Of Del tha Funkee Homosapien: The Elektra Years” – zbiór piosenek z pierwszych dwóch krążków wydanych w wytwórni Elektra, oraz dwa albumy wydane z Hieroglyphics: Full Circle (2003) i Over Time (2007).
Osoby nie kojarzące Del Tha Funky Homosapien z solowych płyt i płyt wydanych wraz z grupą, pewnie usłyszały choć cząstkę możliwości rapera. Del współpracował z Gorillaz występując gościnnie m.in. w "Clint Eastwood" i "Rock the Mouse.
Z ciekawostek można dodać iż twórczość solowa rapera i Hieroglyphics wykorzystana została w grach komputerowych. Począwszy od Mat Hoffman's Pro BMX (usłyszymy utwór "Positive Contact" z Deltron 3030) poprzez Tony Hawk's Pro Skater 3 aż do Tony Hawk's American Wasteland (Hieroglyphics – Burnt).
Obecnie grupa jak i sam artysta pracuje nad nowymi produkcjami, które mają pojawić się w przyszłym roku.

Osobiście zafascynowała mnie twórczość artysty. Jest to raper bardzo różnorodny, z ciekawym głosem, momentami przypominającym wokal CL Smooth’a, polecam każdemu kto chce wnieść choć trochę odmiany w muzyce którą słucha na co dzień.

czwartek, 29 listopada 2007

Rakim - The 18th Letter



Co sądzicie o produkcji na której możemy znaleźć niebywałe rymy połączone z bitami stworzonymi przez gigantów rap produkcji? Jakie macie odczucia gdy na krążku znajdziecie wybitną zabawę słowem oraz porównania wbijające człowieka w ziemię? O jednej z tych płyt, którą przedstawię wam szerzej (dosłownie za moment) Chuck D wypowiedział już w znanych przez każdego słuchacza rapu magicznych sześciu słowach: „Once again, back is the incredible”. Jakże trafne spostrzeżenie zaserwował nam Chuck D. Miał rację, ponieważ rzadko spotyka się płytę która zawiera te wszystkie składniki, a na dodatek złączone są idealnie w jednolitą całość jako barwna, soczysta kompozycja.
Zapewne większość czytających już wie jaki album mam na myśli. Dodam jeszcze, że został wydany pod szyldem: Universal Records w listopadzie 1997 roku.

Rakim po pięciu latach nie obecności na scenie, tym razem już samotnie (bez Erica B.) wkracza z albumem: The 18th Letter. Album zadziwił pozytywnie wielu krytyków. Nikt nie spodziewał się, że artysta po tak długiej nieobecności zaskoczy nas produkcją na poziomie i jak przystało na „The Master of Lyrics” pokaże na jaki liryczny poziom można się jeszcze wspiąć. Wkład muzyczny włożyły w krążek takie postacie jak m.in. Dj Premier, Dj Clark Kent, Pete Rock czy też Nick Wiz. Warstwa muzyczna jest ciekawie zaaranżowana, usłyszymy kawałki z nutką jazzu (When I'm Flowin produkcji Pete Rocka), spokojne (It's Been a Long Time Dj’a Premiera czy też melancholijny kawałek The Mystery, Who Is God ).

Dzięki Rakimowi warstwa liryczna w piosenkach poszła ostro w górę. Album „Paid In Full” zmusił innych artystów do większego wysiłku pisząc teksty. Więc co możemy się spodziewać gdy na scenie rapowej ukazał się solowy album „The Mastera”?
Zabawa słowem jak już przystało na Boga Liryki jest niesamowita. Rakim to typ rapera który wśród skomplikowanych rymów potrafi umieścić trafne metafory, ciekawe porównania, również i własne przemyślenia filozoficznie.
Ciekawym elementem płyty jest kawałek: „New York (Ya Out There)”. Dj Premier stworzył bit idealnie odzwierciedlający realia miasta, dość twardy z małą ilością sampli. Oczywiście bit nie stworzył całej atmosfery. Zabiegi liryczne w które Rakim wplątał opis miasta (Jak sam tytuł wskazuje, Nowego Jorku) utworzyły moim zdaniem najlepszy utwór na albumie.
„Ra” w wielu utworach ukazał piękną zabawę słowem, wywyższając swoje umiejętności a przy tym wracał do poprzednich produkcji wydanych z Ericiem Barrierem. Bardzo spokojne i płynne flow dobrze komponuje się z bitami, ciekawy głos i akcentowanie końcówek wyrazów to kolejna zaleta artysty. Czasami jednak mam wrażenie że za mało daje emocji do utworów. Rymy podwójne w tekstach to dla Rakima chleb powszedni, tak samo jak i wewnętrzne nie wspominając o krzyżowych.
Pisząc o The 18th Letter nie można zapomnieć o klasycznym bicie Guess Who's Back (Singiel promujący płytę) produkcji Clarka Kenta.
Album zawiera również dysk drugi zatytułowany „The Book of Life”, na nim to znajdziemy największe hity Rakima jeszcze zza czasów tworzenia w duecie z Ericiem B.

Przesłuchując pierwszy raz, uznałem ten album za nic specjalnego. Dopiero po kolejnych przesłuchaniach zauważyłem, to spokojne, nie naganne flow, charakterystyczny i unikatowy styl połączony z wybitna liryką. Całość stworzyło wyszukaną produkcję, którą stworzyły nie tylko same bity czy liryka rapera, lecz na sukces złożyło się o wiele więcej czynników.

The 18th Letter to kolejny przypadek wędrujący do mojej galerii klasyków pod hasło: „Trueskool pełną gębą”. Polecam krążek każdemu. Na zakończenie chciałbym dodać jedną mała sugestię. Otóż, gdy przesłuchacie album i okaże się niczym szczególnym, to przesłuchajcie ją raz kolejny a gwarantuję wam, że znajdziecie na pewno jakiś szczególny element.

poniedziałek, 26 listopada 2007

Blue Scholars - Bayani



Cieszę się bardzo gdy mam możliwość przesłuchania naprawdę wielkich pozycji wydanych w roku bieżącym. Wtedy to nabieram motywacji do przesłuchiwania kolejnych nowości i skupiam na tym większa uwagę. Niestety dość rzadko takie sytuacje mają miejsce, co nie oznacza, że się nie zdarzają.
Wraz z nadejściem czerwca doznałem bardzo miłej niespodzianki, która strasznie zaskoczyła mnie i zapewne każdego słuchacza trueskoolu. Wtedy już wiedziałem, że mam do czynienia z niebywałą produkcją, pełną świeżości i magii.
„Bayani” to krążek grupy Blue Scholars, złożonej z Sabziego (beat makera) i Geologica (wokal). Został wydany w czerwcu 2007 roku pod szyldem Massline / Rawkus. Dla każdego tzw. Trueskoolowca już po pierwszym przesłuchaniu ten album stał się bez wątpienia numerem jeden tego roku, być może i klasykiem.

Pierwsze co rzuca się w ucho to warstwa muzyczna krążka. Sabzi zaserwował nam „produkt pierwszej klasy„. Wiele oryginalnych sampli wkomponowanych w głębokie bity stworzyły piękną, ekspresyjną mieszankę. Usłyszymy elementy folku, mnóstwo dźwięków pianina, czy tez sekcji dętej. Wszystko to stworzyło eksperymentalną, soczystą mieszankę dźwięków przyjemnych dla ucha. W połączeniu z liryką Geo mamy przed sobą piękny rap z pozytywnym przesłaniem.
Geologic na "Bayani" zaprezentował wszystkim dość sztywne flow, idealnie komponujące się w muzykę. Płynie po bicie swobodnie, akcentując ostatnie głoski, oraz pokazując dobrą dykcję. Bardzo ciekawy i oryginalny wokal dodaje jeszcze więcej pikanterii do albumu.
Możemy powiedzieć, że „Bayani” to przekaz pozytywnej energii, filozofii życia ucząca nas patrzeć na świat z innej perspektywy.
Liryka to główny poza muzyką element płyty, ciekawe i trafne porównania, wybitne wręcz metafory zmuszają nas do przemyślenia niektórych spraw. W piosenkach Geologic podejmuje szeroką tematykę. Mówi o wolności, miłości („Still Got Love”), lojalności („Loyalty”), porusza temat stosunków między ludzkich („The Distance”), odnosi się do Boga („Opening Salvo”). Odnajdziemy również wersy mówiące o innych rap artystach, a co najważniejsze, wszystkie te zabiegi wplątane są w ponad przeciętne i bardzo wyszukane rymy.

Każdy słuchacz, poszukujący nietypowych a zarazem ciekawych brzmień, połączonych z bardzo dobrą liryką z pozytywnym przekazem, odnajdzie na tym krążku cos dla siebie. Osobiście powiem szczerze iż zakochałem się w „Bayani”. Przesłuchałem go nie zliczoną ilość razy, za każdym przesłuchaniem odnajdując co róż to nowe elementy budujące tą wspaniałą atmosferę i filozoficzny przekaz.

niedziela, 25 listopada 2007

2pac - Don Killuminati 7 Day Theory



Przyszła pora na album znany praktycznie każdemu słuchaczowi rap muzyki. Dla wielu osób to klasyka jakich mało a czasem nawet obiekt kultu. Dla pozostałych to bardzo dobry album być może i najlepszy w dorobku Lesanea Parisha Crooksa znanego bliżej pod pseudonimem Tupac Shakur. „Don Killuminati 7 Day Theory” to wytwór pracy pochodzący z Death Row Records, Suge Knighta. Już pod pseudonimem Makaveli, 2pac stworzył naprawdę ciekawy krążek, w dość ponurej atmosferze, poruszając często kwestie religii, odwołując się we wielu utworach do samego Boga. Po względem muzycznym album wygląda okazale. Wiele sampli wykorzystanych w piosenkach w połączeniu z głębokim bitem serwuje nam ciekawą mieszankę, odpowiadającą gustom każdego słuchacza, nawet tego najbardziej wymagającego. Mamy na krążku wolne, melancholijne utwory jak: „Krazy” czy „Hold Ya Head”, znajdziemy również mroczne („Hail Mary”) jak i bardziej dynamiczne („Toss It Up” i „Me and My Grilfriend” – przypominająca klimaty latynoskiej muzyki).
Bez wahania mogę powiedzieć, że jest to w karierze Tupaca najlepszy krążek pod względem techniki składania rymów. Rzadko się zdarza by któryś album z kolei a w przypadku naszego głównego bohatera album szósty okazał się najlepszym w karierze. Niestety w tej kwestii jest wiele podzielonych zdań ponieważ większa część uważa, że miano „najlepszej” należy się: „All Eyez On Me”.
Technika składania rymów jak już wcześniej napisałem na 7 Day Theory przewyższa inne płyty. Znajdziemy w utworach wiele rymów wewnętrznych a nawet kilka podwójnych. Odnajdujemy tutaj niesamowitą charyzmę oraz wyrażanie uczuć, zresztą tak samo jak na pozostałych produkcjach Tupaca, jest to z pewnością jego największy atut. W piosenkach beż żadnym problemów jesteśmy wstanie wychwycić jakie emocje w tym czasie kierowały Shakurem. Flow jest dobre, choć nie jest jego największym atutem tak samo jak i liryka. Momentami można było usłyszeć lekkie problemy z wychwyceniem rytmu, choć na szczęście jest to trudne do wychwycenia. Podoba mi się natomiast wokal oraz dykcja. Największą zaletą płyty jest idealne oddanie mrocznej atmosfery, atmosfery grozy. Polecam ją gdy mamy zamiar zagrać w grę stworzoną na podstawie horroru. Klimat będzie wprost idealny.

Ogółem album „Don Killuminati 7 Day Theory” uważam za bardzo dobrą produkcję, jest obowiązkową lekturą dla każdego słuchacza rapu. Niestety do mojej galerii klasyków nie wchodzi, co nie znaczy że nie warta jest polecenia.

sobota, 24 listopada 2007

X-Clan - XODUS - The New Testament



W maju 1992 roku w wytwórni Polygram Records pojawił się kolejny wielki tytuł, który niestety dla wielu Polaków jest całkowicie jak do tej pory nieznany. Drugi album X-Clanu: „XODUS - The New Testament” porusza jak i poprzedni krążek („To the East, Blackwards”) kwestie polityczne, oraz afro centryczne. X-Clan to grupa złożona z czterech osób: Grand Architect Paradise, Grand Verbalizer Funkin-Lesson Brother J., Lumumba Professor X The Overseer i The Rhythm Provider Sugar Shaft.
Nazywam ich „Public Eremy w formie łagodniejszej”, ponieważ z pewnością nie wypowiadają się w kwestiach politycznych aż tak bezpośrednio jak wyżej wymieniona grupa, choć kawałek: „F.T.P.” może trochę nas wyprowadzić z tego kierunku myślenia.
Wielkim atut płyty to warstwa muzyczna. Bity są bardzo dynamiczne a w połączeniu z elementami jazzu oraz soulu ciekawie komponują się wraz z flow Brother J’a o którym to powiem trochę później. Jak na rok 1992 możemy śmiało powiedzieć że jest to płyta bardzo odważna w której mnóstwo eksperymentowano z dźwiękami. Możemy usłyszeć wiele ciekawych przejść i dość twardych bitów.
Professor X nie zawiódł nas i na tym krążku. Filozoficzne spostrzeżenia kieruje do nas tak samo jak to robił na: „To the East, Blackwards”, często powtarzając: „To the east my brother to the east”. Wytycza słuchaczom nowe ścieżki życia, przekazując wiele spostrzeżeń, które z pewnością mogą nas zaskoczyć.
„XODUS - The New Testament” nie była by taka magiczna płytą gdyby nie sam Brother J. Jest to artysta obdarzonym ciekawym głosem, miękkim flow. Po bicie płynie bardzo dobrze, jego dynamika szczególnie daje znać w piosence: „Ooh Baby”. Niestety jego flow nie jest aż tak dobre jak CL Smooth’a czy Del Tha Funkee Homosapien. Każdy raper ma swój atut. Jeśli nie jest to flow to mogą być liryczne umiejętności, jeśli nie liryczne umiejętności to dykcja a jeśli nie dykcja? Akcentowanie i tak właśnie jest w przypadku Brother J’a. Akcentuje wyśmienicie (oczywiście nie każdemu może się to podobać), przeważnie dwie lub trzy ostatnie głoski. W tekstach dość skomplikowanych lirycznie istnieją świetne moim zdaniem formy przekazu, co sprawia, że ta płyta jest wyjątkowa. Jak już wcześniej zostało powiedziane, X-Clan porusza tematy afro centryczne i polityczne, czasami w sposób poważny choć i zdarzają się humorystyczne teksty typu "I hear some niggas talking 'bout they'll paint the White House black" (w wolnym tłumaczeniu: „Słyszałem jak pewni czarnoskórzy ludzie mówią o tym że chcą pomalować Biały Dom na czarno”). Miękkie flow J’a dobrze współgra z bitami, więc gdy doda się do tego wszystkiego akcentowanie to wychodzi bardzo ciekawa kompozycja.
Na płycie znajdziemy również ciekawe zabawy słowem, niestety już nie w takiej ilości i nie tak imponujące jak to jest z płytami Trueskoolowych artystów czy tez grup.
Płyta: „XODUS - The New Testament” wkracza jak i „Mecca and the Soul Brother” do mojej galerii klasyków, choć może półkę niżej.

czwartek, 22 listopada 2007

Pete Rock & CL Smooth - Mecca and The Soul Brother



Gdy zamierzam przesłuchać kolejny raz legendarną już płytę, genialnego producenta Pete Rocka i równie genialnego rapera CL Smootha, zawsze na myśl przychodzi mi jedno pytanie. Czy kiedykolwiek światło dzienne ujrzy równie dobra płyta? Z niesamowitym jazzowym klimatem, pełna świeżości, zarazem będąc bardzo ambitną produkcją pokazująca już wtedy nad przeciętne umiejętności obydwu postaci.
„Mecca and the Soul Brother” bo o tej płycie jest mowa, wydana została pod szyldem: Elektra w 1992 w tzw. „Złotej Erze Rapu”. Album zawiera 16 bardzo dopracowanych technicznie piosenek z elementami jazzu oraz soulu. Wystarczy przesłuchać kilka losowo wybranych utworów by uświadomić sobie, że mamy do czynienia z nad przeciętną produkcją. Do tej pory nie chce mi się wierzyć, że Pete Rock na początku lat dziewięćdziesiątych potrafił zrobić tak wyraziste bity, łączące różne style, utwardzając w ten sposób kolejną drogę. Drogę zapoczątkowaną przez Erica B. i Rakima wraz z nadejściem „Paid In Full”.
Warstwa muzyczna jest dopracowana w najmniejszych szczegółach. Tempo narzucone w utworach nie przeszkadza słuchaczowi w delektowaniu się każdym kawałkiem. Główną i moim zdaniem najważniejszą zaletą tej płyty to łączenie elementów jazzu, soulu w ciekawie złożone kompozycje oddające całkowicie tematykę krążka. Co można dodać więcej? Może to, że „Mecca and The Soul Brother” to majstersztyk w wykonaniu Pete Rocka, oczywiście mam na myśli warstwę muzyczną.
Piękna zabawa słowem – To zdanie zawsze mi się ciśnie na język. CL Smooth zadbał o to by zadziwić nawet najbardziej wymagającego słuchacza. W piosenkach pojawia się mnóstwo trafnych metafor nie jednokrotnie w otoczce rymów wewnętrznych a nawet podwójnych. Po przesłuchaniu: „Return of the Mecca” czyli pierwszego utworu z płyty, można, a nawet trzeba stwierdzić to iż flow CL Smootha jest bardzo dynamiczne. Z przesłuchaniem kolejnych tracków tylko utwierdzamy się w tym przekonaniu. Jest to bardzo miękkie flow które komponuje się bardzo dobrze z bitami Rocka, momentami w kawałkach CL niespodziewanie przyspiesza, a czasami zwalnia i rapuje dość powoli jak np. w „The Basement”. To tylko pokazuje różnorodność rapera i jego kreatywność.
Na krążku oprócz dwójki głównych bohaterów możemy usłyszeć również: Heavy D., Robo-0, Grap & Dida w utworze Pt.: „The Basement” oraz Grand Pube w „Skinz”.

Osobiście uważam, że „Mecca and The Soul Brother” jest dziełem sztuki jakich brakuje na scenie rapowej. Rzadko spotyka się tak dopracowane krążki po względem produkcji jak i pod względem warstwy lirycznej. Ciekawa kompozycja a zarazem odważna jak na początki lat dziewięćdziesiątych.

Dziś, bez wahania mogę powiedzieć, że bez zastanowienia dodam ten krążek do własnej galerii klasyków, która nierozłącznie wraz ze mną podróżuje w kulturze Hip Hop‘owej.

Rakim





Jest 28 stycznia 1968 roku, na przedmieściach Nowego Jorku w dzielnicy Wyandanch, na Long Island potocznie nazywanej: „Crimedance”, przyszedł na świat William Michael Griffin Jr. Młody William z każdym dniem starał się przyjmować do świadomości lekcje dane przez rodziców, był bardzo inteligentnym chłopcem lubiącym książki oraz sport. Gdy po raz pierwszy ujrzał mecz football’owy zakochał się w tej dyscyplinie, w szkole średniej został nawet kapitanem drużyny. Rodzina zakorzeniła w nim miłość do muzyki z którą miał styczność już od dziecka, a w szczególności do Jazz’u. Matka Cynthia na co dzień śpiewała, a jego ciotka Ruth Brown była słynną wokalistką R&B w latach 50’tych. Jednym z ważniejszych wydarzeń w życiu Williama juniora, było wstąpienie do: „The Nation of Gods and Earths” gdzie przybrał imię: Rakim Allah. Rodzice wychowali go na bardzo ambitnego i odpowiedzialnego chłopaka, lecz czy tak naprawdę wiedzieli, że w przyszłości zostanie on legendą Hip-Hop’u? I będzie miał w swoim dorobku jedną z najbardziej wpływowych płyt w historii tej muzyki?
Rakim w bardzo młodym wieku wkroczył na rap scenę tworząc jako: Kid Wizard, wraz z Teddy Tuff’em grupę Almighty Force, która niestety rozpadła się, lecz ”RA” nadal szukał rozwiązań, nadal ćwiczył liryczne umiejętności, chciał na dłużej pozostać w tym nurcie,

W tym samym czasie, także w Nowym Jorku, ( Elmhurst, Queens) dorastał Eric Barrier. Już od najmłodszych lat miał do czynienia z muzyką i wiązał z nią przyszłość. Zarażony przez rodziców muzyczną pasją, ćwiczył przez całe dnie grę na trąbce i gitarze. Dopiero w szkole średniej odkrył prawdziwe powołanie, jakim był Dj’ing. Po pewnym czasie został Dj’em w stacji radiowej: WBLS, gdzie zaczął rozwijać własne umiejętności i poznał przyszłego współpartnera.

Co doprowadziło do stworzenia w 1985 roku, pierwszego w historii a zarazem tak wspaniałego duetu?
Otóż Rakim’a i Eric’a B. połączyła wspólna muzyczna pasja. Chęć tworzenia czegoś jedynego w swoim rodzaju, różniącego się od tych piosenek puszczanych w rozgłośniach radiowych oraz wytyczenie całkiem nowego szlaku w rapie, pełnego wyrafinowanych dźwięków, wyszukanych tekstów, słowem, bardzo ambitnej i inteligentnej sztuki tworzenia.
W końcu pojawił się ich wspólny singiel: „Eric B. Is President” ( na drugiej stronie winylu: „My Melody”), w pierwszym utworze wykorzystano sample z piosenek takich artystów jak: James Brown ( „Funky President”), Fonda Rae ("Over Like a Fat Rat"). Wydając go nikt się nie spodziewał takiej niesamowitej reakcji fanów. Tym sposobem duet został znakiem firmowym 4th & Broadway. Kolejnym singlem okazała się piosenka Pt: „I Ain’t No Joke” i „I Know Sou Got Soul” z samplami wziętymi z utworów James’a Brown’a, następnie pojawił się singiel: „Paid In Full”, który tak jak wcześniejsze zapisał się do kanonu muzyki rap.
7 lipca 1987 roku, ujrzała światło dzienne, debiutancka płyta: „Paid In Full” wydana przez 4th & Broadway, w którą włożył wkład sam Marley Marl. Płyta okazała się strzałem w dziesiątkę. Dzięki wkomponowaniu w piosenki elementów Soulu, Funku, Jazzu z dość ciężkim brzmieniem, połączona ze spokojnym i bardzo płynnym flow Rakim’a, album stał się klasykiem i znakiem firmowym duetu i wytwórni. W końcu spełniły się marzenia o płycie przepełnionej wyszukanymi rymami, pełnymi metafor, dopieszczonej od strony technicznej, lecz nie złagodziło to apetytu na wydawanie kolejnych produkcji. Rok później, dokładnie 25 lipca, pojawił się drugi album, zatytułowany: „Follow The Leader” w którym to nadal poruszano się wśród elementów: Soulu i Funku, ale już pod znakiem MCA Records.
Rok 1990 przyniósł kolejne dzieło: Let the Rhythm Hit ‘Em, a dwa lata później przyszedł czas na: „Don’t Sweat the Technique”.
Album: „Don’t Sweat the Technique” niestety okazał się ostatnim w dorobku słynnego duetu, uwieńczył ponad 7 lat ciężkiej pracy. Trzeba przyznać, że duet zapisał się złotymi literami w historii Hip-Hop’u, doprowadzając go do obecnej formy, mimo iż ich brzmienie mogło wydawać się na pozór przestarzałe.
Jedną z przyczyn rozwiązania współpracy między obojgiem artystów jak i wytwórnią, były różnice zdań na temat solowych produkcji jak i sprawa kontraktów.
Po wydaniu ostatniego albumu Rakim nagrał piosenkę dla ścieżki dźwiękowej filmu Pt: „Gunmen” w roku 1993. Natomiast Eric Barier odszedł z wytwórni i utworzył własny label: 95th Street Records.
Na pierwszy solowy album, Rakim musiał czekać aż 5 lat wtedy to za sprawą Universal Records wydał płytę: „The 18th Letter” wraz z dodatkowym dyskiem: „The Book of Life” zawierającym największe hity zza czasów duetu. 4 Listopada 1997 roku, pokazał, że nadal jest w wyśmienitej formie, tworząc wraz z takimi producentami jak: Dj Premier, DJ Clark Kent, Pete Rock, wspaniałą produkcję, pełną nieszablonowych wersów w których zawarł wiele dokładnie przemyślanych myśli, oczywiście wkomponowanych w bardzo skomplikowane rymy. Idealnym przykładem może być utwór: „New York (Ya Out There)” produkcji, Dj’a Premiera. Na solowym debiucie także znalazło się to piękne, swobodne flow, do którego byliśmy przyzwyczajeni na wcześniejszych albumach.
Na singlu: Guess Who’s Back, (produkcji Dj Clark’a Kent’a), promującym płytę, możemy się dowiedzieć w jakiej formie jest nasz główny bohater:

“Hip-Hop's embedded, before I said I wouldn't let it
But me and the microphone is still magnetic”
Lub:
“with the great God from Egypt manifest was write rhymes
align with the stars, I come back to bless the mic”

The 18th Letter okazała się wielkim dziełem w karierze Rakima, no i bardzo dobrze została przyjęta przez fanów i krytyków muzycznych. Produkcja dopieszczona pod względem lirycznym, jak i pod względem dźwiękowym, pokazała, że Rakim nadal nie stracił tej formy z czasów współpracy z Ericem B. 2 lata po wydaniu: „The 18th Letter” przyszła pora na kolejny solowy album zatytułowany: „The Master” (data wydania: 30 listopad 1999 r.). W produkcję płyty zaangażowali się: DJ Premier, Ron Lawrence, Jaz-O, Clark Kent, Big Jaz, niestety krążek nie otrzymał takich dobry recenzji jak poprzednik.

Kolejne lata dla Rakim’a Allah’a były dość ciężkimi latami w jego karierze. W 2000 roku podpisał kontrakt z wytwórnią Dr. Dre - Aftermath. Zaczął pracę nad nowym albumem „Oh. My God” i pojawiał się gościnnie, na produkcjach innych artystów. Gościnnie wystąpił w piosence: „Addictive” Truth Hurts i na „The Watcher Part 2” Jay’a-Z. Prace nad albumem stały w miejscu i data wydania produkcji przeciągała się o miesiące. W skutek różnicy zdań między Rakiem a Dr. Dre, opuścił szeregi Aftermath Entertainment. Po wydarzeniach związanych z Aftermath udało się mu podpisać umowę z Dreamworks Records, lecz długo nie nawiązał współpracy z labelem. Wkrótce po podpisaniu kontraktu, Dreamworks rozwiązało umowę. Rok 2004 przyniósł kolejne pomysły: Rakim rozpoczął pracę nad „Seventh Seal”, co strasznie ucieszyło wszystkich fanów, niestety data wydania produkcji non stop jest przekładana i płyta w naszych domowych kolekcjach nie pojawiła się po dziś dzień, miejmy nadzieję, że „Seventh Seal” ujrzy światło dzienne w najbliższym czasie i Rakim zaskoczy nas tą samą świeżością, jaką zaskoczył nas na wcześniejszych płytach.
Miejmy nadzieję, że wraz z przyjściem:, „Seventh Seal”, będziemy mogli przytoczyć kolejny raz, już słynne słowa Chuck’a D, odnośnie płyty „The 18th Letter”:

„Once again, back is the incredible”


Rakim to z pewnością osoba mająca znaczny wkład w rap, bardzo ceniona wśród fanów jak i wśród krytyków. Z pewnością jego dokonania wraz z Eric’iem B wytyczyły nową drogę w rapie, i przetarły szlak w liryce młodszym pokoleniom. Postać Rakima jak i jego dawnego współtowarzysza Erica B. pojawia się często w piosenkach dużej liczby artystów.
Krs-One w najnowszej produkcji „Hip-Hop Lives” nagranej w duecie z Marley’em Marl’em w piosence: „Over 30” wspomina o albumie „Paid In Full”, Prozack Turner na debiutanckiej płycie: „Bangathon” w piosence: „I Wanna Go Home” wspomina o słynnej już piosence „My Melody” także z debiutanckiego krążka duetu. 50 Cent również pamięta o twórczości Rakima - w piosence „Hate It or Love It” możemy usłyszeć takie zdanie:

„Daddy ain’t around, probably out comitting felonie/ my favorite rapper used to sing Ch-Check out my melody”.

Do jednego z największych fanów “The Master’a” zalicza się Nas, często w swoich piosenkach nawiązywał do twórczości „Ra”. Na płycie: Street’s Disciple możemy usłyszeć piosenkę: „U.B.R. ( Unauthorized Biography of Rakim)” dedykowaną właśnie William’owi. Raekwon, członek Wu-Tang Clan’u także napisał piosenkę: Pt: „Rakim Tribute”, także 2pac poświęcił krótką chwilę w utworze Pt: „Old School” by oddać mu należytą cześć.

Co sprawiło, że William Michael Griffin wszedł do kanonu lektur obowiązkowych każdego, kto się, choć trochę interesuje kulturą Hip-Hop’ową?. Co sprawiło, że wielu raperów młodszego pokolenia, począwszy od 2pac’a, po Gang Starr chyliło ku niemu czoła?
Wielu artystów, zarówno mainstreamowych, jak i undergroundowych ma wielki dług wdzięczności względem Rakim'a. To właśnie on przetarł szlak liryce używając wyszukanego słownictwa, bardzo trafnych porównań, i metafor, a przy tym umieścił to wszystko w otoczce skomplikowanych, wewnętrznych, podwójnych a nawet poczwórnych rymów. Jako pierwszy zaczął płynąć po bicie, dokładnie, swobodnie, nie spiesząc się. Była to z pewnością odmiana, gdy wszyscy byliśmy przyzwyczajeni do „wydzierania” się do mikrofonu, Rakim pokazał nam kolejna odmianę tej sztuki, zwaną rap.
W końcu, twórczość William’a Michael’a Griffin’a została zauważona. W 2006 roku został laureatem prestiżowej nagrody: Hip-Hop Honors, nadawanej przez Vh1 i dołączył do grona takich osobistości jak: Dj Kool Herc, Afryka Bambaataa, Krs-One, Big Daddy Kane, oraz wielu wielu innych. Stacja MTV uznała płytę „Paid In Full” za najlepszą płytę w historii rapu.

Kończąc chciałbym przytoczyć słowa Rakima, udzielone w jednym z wywiadów, które podsumowują całą twórczość artysty:

“I guess I guess it's my words man, yaknahmean?
Just my words, and, if people remember my words they'll remember me forever”